poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 8

Siedzę na schodach od tarasu i patrzę na ogród. Adrianne wykonała kawał niezłej roboty. Jej niebiańskie ręce sprawiły tu cuda. Nagle wszystko ożyło. Są kwiaty, są ładne doniczki. Jest sprzątnięta altanka i umyty grill. Trawę dokładnie skosiłem. Naprawdę mi się podoba. Teraz spędzam tu sporo czasu. Podnoszę szklankę z whisky, która stoi obok mnie i biorę duży łyk. Można się odstresować, patrząc na to piękno. Moja pomoc przyniosła odpowiednie skutki. Rektor został zawieszony. Jego miejsce zajął mój dobry kolega. Od tego zdarzenia minęły dwa tygodnie. Adrianne pracuje nad obrazem, ale o referacie nie zapomina. Kiedy jest u mnie, stara się nadrabiać zaległości. Teraz częściej korzysta z książek i notatek, niż z rozmowy ze mną. Mówi, że na razie skupia się na przeszłości. Jestem ciekawy efektu końcowego tego wszystkiego. Z całych sił życzę jej spełnienia każdego z jej marzeń. Chcę, żeby była szczęśliwa. Ona na to zasługuje. Jak najbardziej. Nie odsuwa mnie od siebie, co jest pocieszające. Spędzamy dosyć czasu po pracy nad jej projektem. I na rozmowach, i w łóżku, i na spacerach. Zwiedziliśmy pół Paryża w trzy dni. Nikt mnie jeszcze na taką długą wycieczkę nie wyciągnął. A tu proszę. Wystarczy, że tylko poprosi. Uśmiecham się pod nosem wspominając to jak zasnęła między kwiatkami. Oczywiście zrobiłem jej wtedy zdjęcie. Wyglądała... najpiękniej jak tylko można. Obraz warty zapamiętania. Gdybym umiał malować, na pewno bym to narysował. Uwiecznił na płótnie. Ale natura nie obdarowała mnie takim talentem.
Z myśli wyrywa mnie dotyk. Delikatne dłonie zasłaniają moje oczy.
- Adrianne, to nie jest zbyt trudne. Twoja skóra i zapach cię zdradzają.
- Oops - śmieję się, całując mnie we włosy.
Już po chwili odsłania mi oczy, ale zabiera szklankę.
- To moje - odwracam się do niej i zabieram swoją własność, drugą ręką unieruchamiając blondynkę przy swoim boku.
- Nie pij - prosi. - Zostaw to - próbuje sięgnąć po szkło. 
- Tylko łyk - negocjuję.
Wywraca oczami i siada mi na kolanach. Patrzy, jak przechylam szklankę i dopijam drinka. Odstawiam kryształ i kilka razy cmokam policzek Aniołka.
- Pracujemy dzisiaj? - odwraca głowę tak, że patrzy mi w oczy.
Delikatnie przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, smakując kropel whisky.
- Nad czym konkretnie chciałabyś popracować? - pytam kompletnie pochłonięty tym potężnie dla mnie erotycznym widokiem.
- Nad referatem? - proponuję, łapiąc mnie za rękę. Kładzie ją na swoim udzie. Biorę głęboki oddech. Czuję podniecenie. Pożądanie. Anne prowadzi moją bezwładną dłoń pod granatową spódniczkę. Wyczuwam tylko materiał cienkich...nie, to nie są rajstopy. Marszczę brwi i podsuwam szybkim ruchem spódnicę. Pończochy z paskami. Wow.
- Więc... - Odchrząkuje. -.. referat. - gładzę jej skórę i wkładam palec pod gumkę by po chwili strzeliła ona o skórę dziewczyny.
Piszczy, uśmiechając się. Patrzę, jak odgarnia jasne włosy na prawe ramię. Prostuje się, a ja dopiero teraz zauważam, że pod białą koszulą nie ma stanika.
- Tak. Referat. Pomyślałam, że mógłbyś być moim profesorem. A ja twoją studentką...hm? - sugeruję.
Szczęka mi opada niżej niż stoję. 
- Aniele co ty do cholery wyprawiasz? - jest tak cudownie sprośna, że trochę się obawiam.
Pochyla się do mojego ucha. - To jak, profesorze? - mruczy.
- Do środka - mówię krótko i klepię ją w tyłek żeby się pospieszyła. Jedno wiem. Nie wszystkie anioły są święte.
Uśmiechając się pod nosem, wchodzę za nią do domu. Zamykam za sobą drzwi tarasowe.
~*~
Siedzę w salonie na podłodze oparty o kanapę z Adrianne na moim torsie. Oboje jesteśmy nadzy, a nasze ciała zdobią liczne kropelki potu. Jednak w ogóle mi to nie przeszkadza. Mógłbym tak zostać na zawsze. Trzymać tego cudownego Anioła w ramionach. Zmęczeni po tej miłości, którą uprawialiśmy. Inne określenia nie oddadzą tej magii.
- Chyba przydałaby się nam kąpiel.. - proponuję cicho, całując jej ucho.
- Co tylko powiesz - odpowiada i podnosi się. - Powiesz mi coś więcej. O swojej rodzinie. Chcę poznać ciebie. Twoje uczucia. Twoje marzenia.
Uśmiecham się słysząc te słowa i prowadzę ją do łazienki. Puszczam wodę do sporych rozmiarów wanny.
Czuję na sobie wzrok Adrianne. Stoi przy umywalce, obejmując się dłońmi.
- Więc co byś chciała wiedzieć? - pytam, patrząc na nią przez ramię.
- Wymieniłam. Wszystko. Opowiedz o dzieciństwie. O ulubionym cieście mamy, o najfajniejszym prezencie na święta...
- Przecież wiele z tych rzeczy wiesz - przypominam sobie jak po raz pierwszy do mnie przyszła.
- Wiem tylko ogólne informacje - przytula się do moich pleców i całuje mnie w łopatki.
Pięknie tańczyła
- Mam sporą rodzinę, ale ostatnimi latami rzadko ich odwiedzam. Żony nie posiadam, dzieci również... przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Zadziwiające. Uważam, że zasługujesz na kobietę, która będzie z tobą do końca życia - odpowiada.
- No cóż... powiedz jej, że jest mile widziana.
- Jak ją spotkam - uśmiecha się i wchodzi do wanny, a ja zaraz za nią. - Twój ulubiony kolor?
- Niebieski - odpowiadam odgarniając jej włosy na jedno ramię.
- Jak mój - mówi zadowolona. - Miejsce, gdzie chciałbyś wyjechać i zostać na zawsze?
- Obok ciebie. - mówię bez zawahania.
Boję się zakończenia projektu. Czy ona mnie zostawi i odejdzie? Zapomni...Ja nie będę umiał. Będę musiał zrobić coś, aby ją zatrzymać. Nawet zmusić.
- Tak bardzo cie potrzebuje.. - szepcze całując ją po szyi.
- Masz mnie - odpowiada równie cicho. - Całą...Ulubiona książka...- pyta z urywanym oddechem.
- Kamasutra.. - kłamieęledwo powstrzymując śmiech.
- Śmiem wierzyć. Mów prawdę - odwraca lekko głowę.
Muskam jej wargę i prostuje się.
- Nie mam. Co chwila mi się zmieniają.
Wzdycha. Ale nie przestaje. Pyta dalej. O filmy, poglądy, rodzinę, wspomnienia. Nawet o ulubione jedzenie i muzykę. Rozmawiamy o moich najciekawszych przeżyciach. Po prostu mówimy dziś tylko o mnie. Przez cały wieczór.)
Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo. Ufam jej i otwieram się bez większego problemu. Chcę żeby mnie znała.
- Ulubiony...- przerywa w pół zdania, leżąc ze mną na łóżku.
- Co takiego? - pytam, nie wiedząc o co jej chodzi.
Nie odpowiada mi. Kiedy na nią patrzę zauważam, że odpłynęła.
Uśmiecham się i poprawiam mojemu Aniołkowi poduszki. Przykrywam ją szczelnie i sam zasypiam chwilę później.



4 komentarze: