sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 9

~Adrianne~
Idę korytarzem uczelni. Mija studentów. Widzę swój obraz na ścianie i uśmiecham się jak dziecko. Cieszę się, że inni mogą go podziwiać. To mój mały sukces. A drugi to taki, że właśnie zaliczyłam ważny egzamin.  Jestem z siebie dumna. Muszę powiedzieć Lou. Wybiegam z uczelni. Zamiast taksówki widzę mercedesa. Louis! Mężczyzna stoi oparty o samochód i patrzy na budynek przed nim. Chyba rzeczywiście mu tego brakuje. Mógłby uczyć. Chciałabym mieć z nim zajęcia. Wiem, że umie zaciekawić rozmową. Sprawić, że coś się wyniesie z takiego wykładu. Może ktoś da mu szansę.
Podchodzę bliżej i z wahaniem oplatam jego szyję. Nie wiem, czy mogę to zrobić w miejscu publicznym.
- Cześć Aniele. - patrzy na mnie wyrwany z zamyślenia. - Masz dobry humor - wydaje się być tym faktem bardzo zadowolony.
- Zdałam egzamin! - piszczę. Muszę się pochwalić. Inaczej nie wytrzymam. - No i mój obraz wisi tam - pokazuję za siebie.
- Cudownie - uśmiecha się szeroko i przyciąga moją talię bardziej do siebie. - Więc jedziemy na zakupy.
- Tak? A jakie? - całuję go w policzek.
Uwielbiam zapach jego perfum. Boże, upajają mnie.
- Adrianne? - słyszę za sobą kobiecy, dobrze znany głos. O nie..
Odwracam się powoli i dostrzegam mamę z kamiennym wyrazem twarzy.
Jak zwykle wygląda jak z katalogu. Dopasowana sukienka z drogiego sklepu, fryzura, jakby dopiero wyszła od fryzjera. Makijaż idealnie dopracowany. Jej wzrok nie wróży nic dobrego.
- Mamo - przełykam ślinę, czując suchość. - Co tu robisz?
- Przyleciałam odwiedzić moją córkę - mówi lodowatym głosem.
- Mogłaś zadzwonić - podchodzę do niej.
- Nie widziałam takiej potrzeby. - przytula mnie do siebie.
Stoję przez chwilę nieruchomo. Obejmuje mnie, a ja nie wiem, czy tęskniłam. Po części tak. Ale nie lubię tej srogiej strony mojej matki.
- Mamo - odsuwam się. - Poznaj Louisa. Louis to moja mama - wzdycham ciężko.
Oboje patrzą na siebie przez chwilę. Mężczyzna tylko skina głową na przywitanie.
- Chyba musimy porozmawiać - mówi do mnie matka. - Już. Idziemy. Pożegnaj się.
Nawet nie zauważyłam kiedy Louis przeszedł na drugą stronę auta i stamtąd na mnie patrzy.
- Zadzwonisz wieczorem? - pytam z nadzieją w głosie.
- Jasne Ani... Adrianne.
Macham do niego i łapię matkę za rękę. Idziemy do metra.
- Nic mi nie powiesz? - słyszę od kobiety.
- Mogłaś być milsza - wyrzucam z siebie.
- Adrianne, kim jest ten mężczyzna?
- Moim chłopakiem - siadam w wagonie. Nie wiem kim jest. Kimś bardzo dla mnie ważnym.
- A ile ma lat droga panno? - jest wściekła czego kompletnie nie rozumiem.
- O co ci chodzi? - odwracam głowę w jej stronę. - Przyjeżdżasz i odstawiasz tu scenki.
- Nie podoba mi się to co robisz. Ile ma lat? No pytam.
- Trzydzieści sześć - patrzę na nią uważnie.
- Cudownie.. - prycha czerwieniejąc ze złości.
- Mamo, czy to jest ważne? Ja ci do życia prywatnego nie zaglądam. Nie obchodzi mnie z iloma sypiasz.
- Jak ty się odzywasz.? - świetnie. Zapowiada się cudowny weekend.
Wracamy do mojego domu. Mama sprawdza porządek. Traktuje mnie, jak dziecko. Upomina, poprawia. Nie wytrzymam. Próbuję malować obraz na projekt. Siedzi i wypytuje jaki projekt 
i o czym.
Na prawdę ledwo wytrzymuje. Nie chcę na nią nakrzyczeć. 
- Skąd znasz tego całego Louisa? - pyta obrażona.
- Jest tematem mojego referatu. DO PROJEKTU - cedzę przez zęby.
- Podobno studiujesz rysunek, a nie anatomie.
Zaciskam rękę na pedzlu. No zaraz zrobię jej krzywdę. Odgarniam włosy i skupiam wzrok na sztaludze. Ona jednak nie przestaje gadać. Mija chyba godzinę, a udaje się choć trochę wyłączyć. Idę do swojej sypialni. Biorę telefon i opadam na łóżko.
Wiesz, że to zabrzmi okropnie, ale chciałabym żeby już pojechała. Ona jest denerwująca. Miesza się w nie swoje sprawy. Słyszę jak drzwi w pokoju obok się zamykają. Właśnie tak. Idź spać kochana, ale nieznośna babo.
Po chwili mój telefon zaczyna dzwonić. Lou...Uśmiecham się, odbierając.
- Cześć Aniołku. - mówi miękko.
- Cześć, Lou. Przepraszam za mamę. Jest niepoprawna.
- Rozumiem, o to się nie martw. - zapewnia mnie.
- Zostaje na weekend.
- No cóż... - Louis nigdy nie kłamie. Woli przemilczeć niektóre sprawy.
- Będziesz za mną tęsknić? Bo chciałabym, abyś teraz przyjechał. Mama śpi i...proszę.
- Na prawdę wolałbym jej nie spotkać.
- Nie spotkasz. Obiecuję - namawiam go.
- Będę za pół godziny. - Rozłącza się pozostawiając mnie zadowoloną.
Odkładam telefon i wstaję. Idę pod szybki prysznic. Odświeżam ciało. Louis przyjedzie specjalnie dla mnie. Nie chcę żeby musiał tego żałować. Mama na pewno będzie spała. Zresztą on wyjdzie tak, żeby nie zauważyła.
Ściele ładnie łóżko i w ręczniku podchodzę do szafy.
Wyciągam bieliznę, którą od razu zakładam.
Louis Przyjeżdża trochę po północy. Czyli łamał przepisy jeszcze bardziej niż zwykle.
- Hej - wpuszczam go do mieszkania z uśmiechem.
Łapię jego dłoń i prowadzę do sypialni. Na sobie mam tylko cienkich szlafrok. 
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że nie tylko ja tęsknię.
Śmieję się pod nosem.
- Jesteś ważny. Co w tym dziwnego?
Przyciąga mnie gwałtownie i bez ceregieli całuje.
Zaskoczona napastowaniem moich ust, staram się nadążyć w oddawaniu pocałunków. Po chwili odpycham go od siebie.
- Lou...- robię się cała czerwona. - Chciałam ci...No wiesz...
- Innym razem - znów bez dania mi czasu na chociażby oddech, łączy nasze usta.
Trzyma moją twarz w swoich dłoniach, zachłannie mnie całując. Rozpinam pasek jego spodni. Pcha mnie na łóżko i ściąga jeansy. Przez przypadek uderza nogą w kant łóżka. Zakrywam usta, powstrzymując śmiech. Musimy być cicho.
- Kurwa.. - krzyczy szeptem. 
Pierwszy raz przy mnie użył takiego słowa czym jeszcze bardziej mnie rozśmiesza.
Przekręcam się na brzuch i wybucham śmiechem w poduszkę. Biedak.
- Twoje łóżko skrzypi - wyrzuca mi.
- Hm...to może dywan? - sugeruję, cały czas się śmiejąc.
W ciągu kilku sekund jestem przyparta do ściany twarzą. Louis stoi tuż za mną. 
- Skoro wolisz tyłem do mnie.. - wjeżdża ręką pod szlafrok i łapie za moje majtki.
Powstrzymuję pisk. On potrafi mnie zaskakiwać bez przerwy. Opieram płasko dłonie przed sobą.
- Mój Aniołek.. - Bielizna ląduje na moich kostkach.
- Louis, proszę...- coraz bardziej go potrzebuję.
- Musimy być cicho, pamiętasz? - pyta tuż przy moim uchu.
Kiwam głową. Patrzę w podłogę, słysząc jak zakłada gumkę.
Czuję jak kuca i wyswobadza moje nogi z majtek. 
- Rozumiesz więc, że to jak głośna potrafisz być jest małą niedogodnością. - ponownie wstaje 
i odwraca mnie do siebie. - Otwórz usta piękna. - prosi.
Opuszczam dłonie wzdłuż  ciała i otwieram buzię. Louis całuje moją dolną wargę i ostrożnie wkłada mi do ust moją bieliznę. 
- Musimy być cicho Aniołku - powtarza, widząc moją minę. Ponownie mnie odwraca w stronę ściany.
Masuje dłońmi moje pośladki. No leje mi się po nogach - myślę, coraz bardziej podniecona.
Łapie moje biodra i wchodzi we mnie całując moje ramię.
Porusza się mocno. Z każdym pchnięciem chcę jęczeć.
- Czuję się jak nastolatek.. - śmieje dosięgając dłońmi moich piersi.
Mruczę coś niewyraźnie. Jezu. Obojgu nam jest idealnie.
Dochodzimy w jednym czasie. Louis wyciąga mi z ust majtki i mocno mnie przytula. Drżę w jego ramionach. Czy on może mnie nigdy z nich nie wypuszczać?
- Mój skarb.. - całuje mnie w czoło.
Zamykam oczy. Proszę. Chcę, żeby był obok. Żeby dawał mi ciepło i bezpieczeństwo. Zmusza mnie do położenia się, sam zakłada bokserki i zajmuje miejsce za mną.
- Wiesz co? - odzywam się szeptem.
- Co takiego, Aniołku?
- Dziękuję. Teraz wiem, co to znaczy być szczęśliwą - zamykam oczy i zadowolona z tego, co mu wyznałam, zasypiam.
~*~
Do oddania pracy został mi tydzień. Mama wydzwania do mnie codziennie i próbuje przekonać, że Louis to pomyłka. To nie pomaga mi się skupić.
Nie wiem o co tej kobiecie chodzi. Przyjedzie w ten weekend. Mam dość. To nie jest jej sprawa.
Wychodzę z przymierzalni i pokazuje Louisowi kolejną już koszulkę nocną. Jest dziś strasznie marudny.
- Może sam coś wybierz, bo paraduję po sklepie pół naga - proponuję. Nie wiem, co go ugryzło.
- Poproszę ekspedientkę, żeby coś dała. - znika między regałami.
Wzdycham i wchodzę do przymierzalni. Zdejmuję z siebie koszulkę.
Louis wraca po pięciu minutach i daje mi trzy kolejne komplety. Ubieram się w czerwony. Satyna głaska moje ciało. Przeglądam się w lustrze i już  chcę wychodzić, gdy dzwoni mój telefon. No bez żartów.
Wyciągam go z torebki i odbieram.
- Halo?
- Właśnie dyskutowałam z dyrektorem Akademii w Nowym Jorku. Jest skłonny przyjąć cię na drugi rok - oznajmia moja matka.
- Co ty.. - w głowie mi się nie mieści, że na tak wielki tupet.
- Nie zostaniesz w Paryżu. Musisz się uczyć. A nie dawać jakiemuś facetowi.
- Jak możesz mówić mi tak okropne rzeczy?
- Bo widzę co robisz! Tacy mężczyźni chcą tylko jednego! - podnosi głos.
- Przykro mi, ale nie będę z tobą rozmawiać - mówię smutna i się rozłączam.
Chowam telefon do torebki. To mnie zabolało. Powinna mnie wspierać. A ona jasno mówi, że jestem jak dziwka.
Z rozmyślań wyrwa mnie głos Louisa zza drzwi.
- Adrianne?
- Idę - mrugam oczami, nie chcąc się rozpłakać.
- Znalazłem - gdy otwieram drzwi pierwsze co widzę to biały materiał. - Proszę, jeszcze tylko to.
- Dobrze - zabieram go i przebieram się. Ta koszulka podoba mi się najbardziej.
Przypomina... strój anioła. Pomimo podłej rozmowy sprzed chwili, delikatnie się uśmiecham.
Okręcam się i dotykam materiału. Jest zwiewna. Bardzo ładna. Subtelne piórka przy dekolcie wyglądają lekko i przyjemnie łaskoczą moją skórę.
- Lou? - otwieram drzwi.
Staje oniemiały i patrzy na mnie. Bez słowa ani jakiegokolwiek gestu.
- Podoba ci się, kochanie? - przekrzywiam głowę, uśmiechając się lekko.
- Twoje stopy nie powinny dotykać ziemi...
- Niestety nie posiadam skrzydeł.
Widzę błysk w jego oku i jak natłok myśli w tym momencie.
Podchodzę do Lou. Obejmuje mnie ramionami, a ja składam czuły pocałunek na jego ustach.
- Tak bardzo chciałbym znaleźć słowo, które mogłoby oddać... ciebie. - mówi głosem jakby był na skraju płaczu.
- Jeśli będę musiała odejść, to zrób wszystko, aby na to nie pozwolić - proszę go.
- Obiecuję - muska moje usta i prosi, żebym poszła się przebrać.
Gotowa wychodzę do niego. Idziemy razem do kasy. Nie Lubię Jak płaci. On jednak za każdym razem zapewnia mnie, że to nic wielkiego. Jasne. W ogóle. Ciekawa jestem skąd on ma pieniądze. Przecież nie pracuje.
Po skończonych zakupach jedziemy do niego. Chcemy popracować nad referatem. Zostały już dosłownie detale. Siedzimy przy stole. Stukam palcami w klawiaturę. Jego pomoc jest teraz bardzo przydatna. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Obraz jest już gotowy, więc jestem spokojna o to czy zdążę.
- Mama chce mnie przenieść do Nowego Jorku - mówię drwiąco. - Jest uczulona na ciebie albo co...
- Nie chcę wchodzić między was Aniołku..
- A ja nie chcę, aby wtrącała się w moje życie - naciskam enter i gwałtownie zamykam laptopa. - Jestem dorosła. Ale nie. Ona zawsze musi postawić na swoim.
- Chce dla ciebie jak najlepiej. - próbuje mi tłumaczyć. - Oczywiście nie uważam, że ma rację.
- Boże - jęczę znów słysząc telefon. - Ona nie daje mi żyć. Jem kolację, dzwoni. Kąpię się, dzwoni. Uczę się, dzwoni. Kocham się z tobą, też kurczę dzwoni.
- Może ma tu gdzieś ukryte kamery?
- To nie jest wykluczone - pokazuję na niego palcem. Nie odbieram.
- Zobaczysz, przejdzie jej.
- Jak dopnie swego - kładę głowę na stół i zamykam oczy.
- Proszę, nie smuć się - słyszę nad sobą.
Jakoś nie umiem. Mam dość kontroli rodzicielskiej. Wzdycham w odpowiedzi.
- Wystarczy pracy na dzisiaj - podnosi mnie i idzie do kanapy.
Siada trzymając mnie na kolanach. Wszystko co dobre nie trwa długo. Wiem, że mama nie ustąpi. Może mi odciąć pieniądze.
- Kocham Cię wiesz? Nigdy nie myśl inaczej. Błagam..
Otwieram oczy i patrzę w jego. Są takie głębokie. Piękne. I szczere.
- Kochasz...
Całuje moje czoło i przytrzymuje przy nim usta.
~~~*~~~
Skarby, zajrzyjcie na nasze nowe opowiadanie Statek Marzeń

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział !
    Nie lubię mamy Adrianne. Ona chce rozdzielić ją i Lou! Mam nadzieję, że jej się to nie uda.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta jej matka jest taka denerwująca! Ugh.. Ważne, że oni chcą być razem i wierzę, że nicich nie rozdzieli :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział
    Ale mama Adrianny nie jest super
    Ale za to Louis jest super
    I to co ich laczy tez jest super
    Wszystko jest super oprócz tego ze jej mama chce ich rozdzielić xd
    Tak wysoki poziom mojego komentarza ^^
    Kocham Cie <3

    OdpowiedzUsuń