sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 3


~Louis~
Wypijam już całego drinka, a pukanie nie ustaje. Na podjeździe nie dostrzegam samochodu sklepu, więc to nie zakupy. Nalewam sobie whisky i z kryształem idę do drzwi. Nie patrzę nawet w stronę monitoringu. Staję przy klamce i opieram się ramieniem o ścianę. Biorę łyk alkoholu i zamykam oczy.
- Słucham? - mówię na tyle głośno, by osoba po drugiej stronie mogła mnie usłyszeć.
- Panie Tomlinson - słyszę kobiecy głos. - Możemy nie rozmawiać przez drzwi? Proszę. Nazywam się Adrianne Cansas i nie lubię zostawiać nie dokończonych spraw ani rozmów.
- A ja nie jestem już wykładowcą. - uderzam czołem o ścianę zaczynając odczuwać znużenie tą rozmową.
- Nie chcę rozmawiać z wykładowcą.
- Więc?
- Chcę rozmawiać z Louisem Williamem Tomlinson, urodzonym 24 grudnia w Doncaster. Mam podać ludność miasta? Matka nauczycielka, ojciec wojskowy. Piątka rodzeństwa. Profesor nauk filozofii w latach 2008-2013. Od dwóch lat nie wiadomo, co się z nim dzieje. Do tego humorzasty, nie miły, nie uprzejmy, nie kulturalny gość, który nie raczy otworzyć na chwilę drzwi. Ja naprawdę nie jestem taka wredna i krzykliwa, gdy jestem spokojna. Ale zależy mi na tej rozmowie bardziej niż na śniadaniu. A lubię jeść. Wracając do tematu, to czemu nie może mi pan pomóc? Panu tez musieli pomagać, gdy szedł pan ku górze kariery.
- Mam siedmioro rodzeństwa - poprawiam ją otwierając drzwi. Przed moim domem wylądował anioł. Anioł któremu ktoś ukradł skrzydła o stoi właśnie przede mną.
Mrugam oczami. To wcale mi się nie wydaje. Nie mam omamów przez alkohol. Blondynka z wypiekami na twarzy ściska nerwowo torebkę w rękach. Jest wzorcowym przykładem ideału. Mojego osobistego ideału, piękna i marzeń. Zdaje sobie sprawę z tego, że się gapię, więc staram się oprzytomnieć.
- Wejdź.. - wyduszam z siebie.
- Dziękuję - mówi spokojniej. Przepuszczam ją w drzwiach. Przechodzi obok mnie i staje krok za moimi plecami. - Bardzo ładny dom - rozgląda się.
- Też tak uważam - zamykam drzwi i prowadzę ją do salonu. Jak ślicznie pachnie. Jak pierwsze kwiaty zwiastujące niedługie nadejście wiosny. Pięknie...
Włosy ma złote jak słońce. A skórę bladą jak rzeźba. Tylko te rumieńce dodają jej kolorów. Czuję się jak pod wpływem większej ilości alkoholu. Jak pod wpływem silnego leku odurzającego.
Pokazuje żeby zajęła miejsce na Kanapie po czym siadam w fotelu zaraz obok.
- Słucham? - pytam cicho i spokojnie choć serce za wszelką cenę chce wyskoczyć mi z piersi.
Dziewczyna wyjmuje czarną teczkę z torebki. Otwiera ją i przegląda szybko jakieś kartki. Widzę, jak drżą jej ręce. Denerwuje się. - Chciałam tylko porozmawiać. Nic nie mogłam o panu znaleźć. Przepraszam za mój wcześniejszy ton i nerwy. Bardzo mi zależy.
- Nic się nie stało - uspokajam ją od razu.  Obserwuję ją dokładnie, kiedy ona nadal szuka czegoś w tym chaosie.
W końcu wyjmuje dokument. Oddycha z ulgą. Opieram się wygodniej w fotelu. Rozluźnij się, człowieku.
- Wytłumacz mi proszę jeszcze raz, co cię do mnie sprowadza - przerywam ciszę.
- Pańska osoba. Potrzebuję rozmowy i historii o panu. No wie pan, cenią pana na uczelni. Żałuję, że nigdy nie mogłam wziąć udziału w pańskich zajęciach. Umknął mi pan zanim zaczęłam się uczyć.
- Konkretniej - mówię cały czas się w nią wpatrując. Nie mogę się nadziwić.
- Chcę pana poznać - powtarza.  - Od deski do deski. Wszystko. Najpierw Dlaczego wybrał pan filozofię. A później jaki miał pan sposób nauczania.
- Do czego ci to? - pochylam się w jej stronę, obracając w dłoniach szklankę z alkoholem.
- Do pracy. Maluję tez obraz, ale muszę napisać referat. No i padło na pana. A ja nie zmieniam zdania, kiedy mam przeczucie,  że to może być dobre - uśmiecha się niepewnie.
- Odbiorę to jako komplement w moją stronę. - przeszywam ją wzrokiem.
Biorę łyk alkoholu. Podnosi głowę i teraz to ona mi się przygląda.
- Nie lubię specjalnie się udzielać. Wybacz, ale chyba nie jestem zbyt dobrym człowiekiem.
- Proszę - błaga mnie. Nawet jej oczy są jak u zbitego psa.
- Muszę nad tym pomyśleć - wstaje i dolewam sobie whisky. - Masz ochotę?
- Nie, dziękuję. Przecież to tylko rozmowa - tez się podnosi.
- Jak bardzo Ci zależy? - pytam odwrócony do niej tyłem.
Mam chaos w głowie. Miliony myśli. Nie mogę na nią patrzeć. Jeśli chcę myśleć racjonalnie. Jestem dorosłym człowiekiem. Miałem w ogóle jej nie wpuszczać. A teraz jest za mną i czeka na odpowiedź. Chociaż nie. To ja czekam. Chcę wiedzieć, co jest w stanie zrobić.
- Naprawdę bardzo, panie Tomlinson - mówi cicho. - Bo to jest ważny projekt. Który dużo mi da.
- Co jesteś w stanie zrobić bym się zgodził? - zmieniam nieco swoje pytanie. Podziwia mnie, a to dobry początek prawda? Przecież to bardzo dobrze.
- Nie wiem. Namalować panu obraz? Nie za bardzo mam czym zapłacić. Ale to rozmowa. Wiele nie chcę - wzdycha.
- Mogę dać ci więcej - odwracam się. - Mam książki dziesięć razy starsze od ciebie. Wiedzę pięć razy większą od twojej. Znajomości szersze niż ludzie których mijasz po drodze przez cały tydzień. - widzę jak jej oczy się błyszczą. - Mogę dać ci znacznie więcej - podchodzę do niej, cały spięty unoszę rękę do jej twarzy, ale rezygnuje z dotknięcia jej. - Chcę tylko jednego - chwytam jej wzrok i nie pozwalam jej go spuścić. - Tylko ciebie mój Aniele.
Nie odwracam głowy. Cały czas na nią patrzę. Mam wrażenie, że słyszę głośne bicie serca tej drobnej blondynki. Rytm jest szaleńczy. Jakby przebiegła maraton. Cisza trwa długo. Ona oddycha niespokojnie, a ja ciągle z tym samym wyrazem twarzy, wpatruję się w nią. Piękna. Definicja perfekcji stoi przede mną. Moje słowa są odzwierciedleniem tego, co myślę i pragnę.
Robię dwa kroki w tył, jednak nadal nie spuszczając z niej wzroku. Sam jestem kłębkiem nerwów. Chcę, żeby się zgodziła.
- Co takiego? - odzywa się bez tchu. Nie wiem po jakim czasie. Jest w kompletnym szoku.
- Nie karz mi powtarzać. Wyraziłem się jasno - podtrzymuje palcem jej podbródek gdy chce spuścić głowę.
- To nie jest jasne - odpowiada niespokojnie. - Nie może pan chcieć mnie za kilka informacji. Za książki. I za rozmowę. To pomoc...- próbuję ze mną negocjować. Az tak się stresuje?
Unoszę jej twarz jeszcze wyżej nie mogąc powstrzymać się przed jej dokładnym obejrzeniem. Animacje jednej skazy. Jest niczym najdroższe dzieło sztuki.
Uśmiecham się lekko. Podoba mi się. Jak nikt inny. Jestem oczarowany. Rzadko, kiedy potrafię się zachwycić. Lubie to, co jest piękne i niezwykle.
- Piękna.. - szepczę i przeczesuję palcami jej długie włosy. Są tak miękkie i przyjemne w dotyku. Czyż nie takie włosy właśnie ma anioł?
Ona jest piękniejsza niz anioł. Piękniejsza niż dzieło. Droższa niż diamenty. Brylanty. Kryształy. Czuję to.
Uśmiecham się i odsuwam przez co, moja dłoń nie na już kontaktu z jej perfekcyjnie gładką skórą.
- Chyba pójdę...- automatycznie odwraca się do stolika i zbiera rzeczy.
- Nie musisz - zapewniam ją. Nie chcę żeby wychodziła. - Usiądź, a ja przyniosę ci wody.
- Nie, nie. Naprawdę. Jest późno. Pan wypity. Może porozmawiamy jutro? - proponuje, prostując się.
- Boisz się? Nie skrzywdzę cię. Jakbym mógł? Zniszczyć arcydzieło... - wzdrygam się na samą myśl. - Usiądź - ponawiam prośbę.
Patrzy na mnie niepewnie. Ona nie ma prawa się bać.  Nie może. Przecież mam czyste intencje. Przysięgam. Dlaczego ona się boi?
- Nawet się nie zbliżę - unoszę ręce do góry. - Słowo. Jesteś tu bezpieczna aniele. Przy mnie nic ci nie grozi.
- Jednak przyjdę jutro - decyduje. - Pan zdecyduje co chce w zamian i zaczniemy prace. O której mogę przyjść, panie Tomlinson?
- Nie możesz - odpowiadam, choć ledwo przechodzi mi to przez gardło. - Nie zmienię zdania i oczekuję odpowiedzi, przed opuszczeniem mojego domu. - strach we mnie rośnie.
 Co jeśli się nie zgodzi? Jeśli nie zależy jej aż tak bardzo?
- Nie jestem dziwką - wyrzuca z siebie.
Jej policzki znów są czerwone, co oznacza, że jest zdenerwowana. Ale ja tez. Wyjdzie i nie wróci. Tego się obawiam. Po chwili orientuję się, co powiedziała. Otwieram szeroko oczy. Nie mogę uwierzyć, że w ogóle przyszło jej to przez myśl. Patrzę na szklankę w swojej dłoni i wypijam całą jej zawartość.
- Jak mogłaś tak pomyśleć? Ja... chcę się jedynie tobą zająć. Przyjąć twoje przyjście z raju, boję się że możesz sama nie poradzić sobie z nędznymi istotami wokół siebie, one nawet patrzeć na ciebie nie powinny. Chcę cię hołubić. - "nie jestem dziwką ".  Łapię się za głowę znów słysząc w myślach te słowa. Co za herezja, jak można..
Biorę głęboki oddech.  Nie może tak myśleć. Nigdy nie zamierzałem jej tak potraktować. Ani przez chwilę o tym nie myślałem. Nie zasługuje na to.
- Pan zwariował. Nie jestem aniołem i nie będę.  Jestem zwykłą dziewczyna, która próbuje zrobić pracę- mówi, a jej głos drży.
- Rzeczywiście powinnaś już iść - mówię nawet nie patrząc w jej stronę. Nie jestem w stanie.
- Tak. Ale zależy mi na tej pracy. Proszę.  Mogę przyjść jutro? - zakłada płaszcz i patrzy na mnie.
- Będę zajęty - zdenerwowanie bierze górę przez co rozlewam trochę alkoholu gdy chcę ponownie wypełnić szklankę.
- Proszę już nie pić - zabiera mi butelkę. - Chyba ma dziś wystarczy. A pojutrze?
- Również nie będę miał czasu
- Więc kiedy? - pyta przez zęby. - Bo nie chcę iść z panem do łózka to nie dostanę pomocy? To nie jest w porządku! - podnosi głos.
Przez zdenerwowanie wybucha płaczem. Wychodzi z mojego domu, ocierając łzy.
Patrzę przez okno na nią kompletnie załamany. Co ja zrobiłem? Jak mogłem na to pozwolić?
Płakała. Była smutna i zła. Zła na mnie. Nie powinienem być taki nie miły. Ale strasznie bałem się, że odejdzie. No i odeszła.
Siadam w fotelu i chowam twarz w dłoniach. Niech wróci. Błagam niech ona do mnie wróci.
Czuję się taki zraniony.  Pusty. Jakby ktoś mi odebrał nadzieje.
Otwieram kolejną butelkę i bez większych problemów opróżniam jej zawartość. To moja partnerka na te noc.
~Adrianne ~
Siedzę przy blacie i jem zupę. Wokół mnie rozłożone są notatki. Po powrocie od Tomlinsona wzięłam się do roboty. Niewiele tego mam. Bez niego nic nie zrobię. Ale to co powiedział...By mile, ale dziwne. Bardzo. Zachowywał się jak ekscentryk. W ogóle... trochę mnie przerażał. Traktował mnie tak.. nawet nie potrafię tego określić. Mam mętlik w głowie. Wiem że jeżeli nie wezmę się za to na dniach to nie zdążę.
Patrzę na telefon. Nie zadzwonię do niego. Na pewno nie dziś. A jutro? Może na trzeźwo jest normalny. Naprawdę mnie wystraszył. I było mi przykro, że tak potraktował moją prośbę.  To człowiek. Powinien zrozumieć. No, ale nikt go do tego nie zmusi.
Odkładam naczynie do zmywarki, a łyżeczkę obmywam pod woda. Moja kuchnia nie jest wielka. Wpada tutaj dużo światła. Nie lubię małych, ciemnych przestrzeni. Mam klaustrofobię, wiec chociaż okna tutaj mnie ratują.
Wycieram ręce o ręcznik i opieram się o blat. Jest sobota więc brak zajęć powoduje że tylko więcej myślę i bardziej się stresuję. Powinnam zacząć tez malować obraz. W końcu to część projektu. Może zajmie moje myśli. Idę do salonu, gdzie stoi sztaluga. Mama opieprzyła by mnie za ten bałagan w moim mieszkaniu. Ale tego nie zrobi. Nawet sama nie wiem, gdzie ona teraz jest. Odkąd poznała Willa nie widziałam jej ani razu. Podróżuje od czasu do czasu wysyłając mi pocztówkę.
Fajnie, prawda? Ale co mam zrobić. Wybrała taki los. Nie mam rodziny oprócz niej
Biorę pędzel i staje przed płótnem. I właśnie tu zaczyna się problem. Moja głowa okazuje się być kompletnie pusta. Co ja mam namalować? Nie wiem nawet na jaki temat mogłabym stworzyć obraz. Żadnej weny. Natchnienia. Pomysku. Nic. Temat przewodni to przemijanie, jednak nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy.
Siadam na kanapie. Za chwile coś sobie zrobię. Ten facet mnie rozstroił. Swoją propozycją, której kompletnie się nie spodziewałam, zrobił mi chaos w głowie. Nie potrafię się skupić.
Do diabla z tobą, Louisie.

9 komentarzy:

  1. Super rozdział :)
    Zapowiada się ciekawie ^^
    Ciekawe co zrobi teraz Adrianne, bo wątpie ze Louis zmieni swoją propozycje, teraz decyzja należy tylko do niej xd
    Zycze weny i do nastepnego <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział !
    Myślę, że Adrianne zadzwoni do Lou, a ten się zgodzi. Ale to tylko moje myślenie. A może będzie odwrotnie?
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał... Świetny pomysł na rozdział. Ciekawe czy Adrianne się przełamie i zadzwoni do Louisa. Już nie mogę się doczekać następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Podoba mi się to, że Louis jest taki bezpośredni! Uwielbiam go takiego <3
    ~Paula~

    OdpowiedzUsuń
  5. Takiego Louisa uwielbiam *_* Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi sie podoba to opowiadanie :D czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń